Dziś o temacie na pierwszy rzut oka banalnym, lecz niebłahym i można by zaryzykować, że przyjemnym, czyli rzecz o odpoczynku. Czemu właśnie tu chciałbym o nim pomówić? Przecież odpoczynek to coś prostego, jasnego, nie wymagającego większych omówień. I tu pierwsza pułapka. Okazuje się, że odpoczynek nie zawsze idzie w parze z czasami, w których żyjemy. Dlaczego?
Zakładnicy czasu…
Niewątpliwie jest to związane z ilością ról, jakie pełnimy i wynikającymi z nich realizacjami własnych potrzeb oraz z góry narzuconymi obowiązkami pełnionych funkcji. Rola, którą przyjmujesz do swojego życia jest związana z realizacją jakiejś potrzeby, np. student – potrzeba rozwoju itp. Jednak kiedy masz już kilka ról, wymagających poświęcenia sporej dawki czasu i rozpoczynasz kolejną, twój czas kurczy się. Czas gra tu ogromną rolę.
Rozkapryszony celebryta
Wyobraź sobie sytuację, w której wpływowy, rozkapryszony celebryta, k w ostatniej chwili pojawia się za kulisami show, by wejść na scenę i zagrać perfekcyjnie na nosie rozgrzanej do czerwoności widowni. Takiego rozkapryszonego celebrytę organizatorzy wielbią i hołubią, bo dzięki jego popularności przyprowadza on rzeszę odbiorów, którzy chcą nawet przez chwilę zobaczyć go na żywo w akcji. I choć jest on dla organizatorów nie zawsze niewygodny to jednak niestety w ich mniemaniu konieczny, bo dzięki niemu osiągają swój cel…smutne, prawda?
Jak jest z czasem? Bardzo podobnie…w oczach, wielu umysłach ludzi wypełniających „tysiące” ról, gdzie grafik dnia pęka w szwach, czas staje się niezwykle ważny. Jako organizator swojego życiowego przedsięwzięcia, nie masz wyjścia musisz dbać o rozkapryszoną gwiazdę, jakim jest czas, bo on choć nie zawsze uchwytny powoduje, że Twoi odbiorcy pojawiają się w zgodnej z nim porze. A co jeśli gwiazdor ten nawali? Czyli dojdzie do niedopuszczalnej obsuwy? Wali się cały grafik, sfrustrowani odbiorcy odchodzą, niczym oburzeni widzownie wstający z teatralnych foteli podczas spektaklu. Tu także liczy się dla Ciebie osiągnięcie celu i ostateczna konsekwencja dotarcia do zamierzonego miejsca, bądź nie.
To nie pomaga…
Nasza rzeczywistość nie idzie w parze z rozwojem kultury odpoczynku. Mimo, iż jesteśmy bardziej świadomi, wykształceni, wpadamy jeszcze bardziej w sidła wielu pożeraczy tego rozkapryszonego gwiazdora, dodatkowych bodźców, które zjadają energię i reklamują się, jako pozorny sposób na odpoczynek, medialnych megafonów, wykrzykujących, że musisz szybciej, mocniej, efektywniej. Przykład? Niewinne social media, które przestały być już tylko rozrywką, a stały się sposobem na pracę, bądź dzięki wielu grupom dyskusujnym przeniosły w miejsce „internetowego odpoczynku” komunikację zawodową.
Zauważyłem to także u siebie, kiedy granica została przeze mnie mocno nadszarpnięta, a ja odczuwałem przebodźcowanie, bo przecież na Facebooku mam grupę „aktorzy”,„trenerzy”, informacje o potencjalnych zleceniach, marketing itp. Na pierwszy rzut oka – to świetnie, że powstała taka przestrzeń, w której mogę ogarnąć kilka spraw naraz.
Świadomość to podstawa
Jednak kluczowa jest świadomość tego, że to miejsce nie jest po to, by prawdziwie odpocząć. Ciekawy jestem, czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się złapać na poniższym schemacie, bo mi? Oczywiście, że tak!
Jest poranek, otwierasz oczy – Facebook, Instagram, LinkedIn, poczta, rolki, relacje, piękne pieski, kotki i tygryski, pranki, wiadomości ze świata itp., wstajesz i wpadasz w dzienny rytm, w ciągu dnia jeszcze kilka razy powracasz do social mediowej rutynki, która ma za zadanie odmóżdżyć.
Pytanie, na ile ta rutynka odmóżdża, a na ile pozwala wyłączyć totalnie umysł? Taki sposób „odpoczynku” dostarcza Ci wiele bodźców, „dzięki którym” ciężko się zatrzymać.
Czym jest odpoczynek z mojej perspektywy?
Dla mnie to wyhamowanie umysłu. Odłączenie go od różnych stymulatorów. Następnie, zauważenie własnych potrzeb, które często w natłoku obowiązków spychane są na szary, przybrudzony margines. Odpoczynek to także potrzeba, która jest, jak w pozytywnym tego słowa znaczeniu „puszka pandory”. Otwierasz ją i z pełnym szacunkiem wracasz do siebie, potrzeb, auto-troski, zwyczajnego zadbania o umysł i ciało.
Schematy myślenia o odpoczynku!
Ważny jest tu sposób myślenia o odpoczynku oraz nawyki związane ze sposobami na relaks. Wspierając moich Klientów, często słyszę, że:
„odpoczynek – to nie dla mnie”,
„jak nic nie robię to ja się cholernie męczę i czepiają się mnie głupoty”,
„kiedy odpoczywam, nie potrafię poradzić sobie z natłokiem myśli”,
„wyjeżdżam na urlop, ale praca nie chce się ode mnie odczepić”,
Hejka sklejka, tu schemat! Mogę wejść?
To nie bierze się z nikąd! Znowu pojawia się wszechmogący, błędnie pojmowany schemat, w którym pokazano nam, jak mamy kurczowo trzymać się tego, co zaplanowane i ważne, dające nam stabilizację i bezpieczeństwo, ale zapomniano oświecić nas na temat odpoczynku i tego, że jest on równie ważny, jak kawał dobrze wykonanej roboty.
Cel, gonitwa i co dalej?
Znowu nastawiamy się wyłącznie na cel, a dokładnie wyścig za celem, a nie drogę, podczas której warto zrobić przystanek, docenić to, co już jest w zasięgu naszej ręki, to, co na teraz może budować poczucie satysfakcji, zdystansowania się oraz zwyczajnego wyluzowania, a później dostrzeżenia tego, że bez troski o nasze baterie, owszem dalej staniemy do walki, ale pod przymusem, w stałym napięciu, rozdrażnieniu.
Raptem osiągasz wymarzony cel, przed metą prawie, że padasz, a radość jest chwilowa. Bo w tym wszystkim zapomniało Ci się o poszanowaniu głównego wykonawcy, jego granic. I masz takie: WOW! Zrobiłem to! Ale mam wobec siebie jakiegoś takiego moralniaka…bo stałem się przez ten czas dla siebie wrogiem, który karmił mnie jedynie przyszłością, zapominając o mnie i moich teraźniejszych równie ważnych potrzebach…
Jak jest z Twoim odpoczynkiem?
Czy potrafisz otworzyć tę „puszkę pandory” i zwyczajnie zadbać o własne potrzeby? A jak to wpływa na relację z Twoimi bliskimi?