Na początku mojej drogi artystycznej, czyli podczas tak zwanych pierwszych kroków na castingach rozczarowywałem się niemiłosiernie. I najgorsze było to, że nie byłem świadomy przyczyny…

Jak to wygląda? Jakiś czas przed przesłuchaniem otrzymujesz potencjalną rolę i sceny do przygotowania własnej interpretacji, by później móc przedstawić ją na spotkaniu próbnym z reżyserem obsady,. To taka osoba, która wspiera głównego reżysera i producenta w doborze aktorów do pracy w danej produkcji.

Kurczowa interpretacja

Przychodzisz z własną interpretacją, czujesz, że jest mega świetna, najlepsza, wiesz, że długo się do tego przygotowywałeś, zrobisz prawdziwe WOW. Już mentalnie masz te rolę!

Podczas castingu reżyser obsady prosi Cię o własną interpretację, po czym zmienia ją o 180 stopni, bądź nie oczekuje nawet przedstawienia Twojej inwencji twórczej tylko od razu proponuje Ci totalnie inną opcję interpretacyjną.

Moja prawda jest najmojsza!

I tu jest kluczowy moment całego spotkania. Dobry aktor potrafi elastycznie porzucić swój wypracowany scenariusz i pójść za sugestiami reżysera, ewentualnie zrobić z tego niezłą mieszankę. Ja często odczuwałem wewnętrzny bunt w stylu: „ale jak to…przecież, moja interpretacja jest najmojsza i to ona miała mi przynieść sukces!”

Potrzebowałem wielu praktycznych lekcji, by w końcu zrozumieć ten mechanizm i pozwolić sobie na to wyzwanie, jakim była całkowita zmiana założonego sobie planu działania.

Elastycznie, proszę Państwa…

Widzisz tu pewną, życiową analogię? Uwaga, można to zrozumieć w niewspierający sposób, że takim reżyserem są ludzie i że musisz sprostać ich oczekiwaniom, by osiągnąć cel. Czyli twoim zadaniem jest wchodzić w narzucone przez innych role. Jeśli przyjmujesz taką interpretację, to niestety nie to miałem na myśli.

Otóż widzę to w następujący sposób. Otrzymujesz możliwość zdobycia nowej roli w swoim życiu. Powiedzmy, że tą możliwością jest informacja o rozpoczęciu rekrutacji na stanowisko w firmie. Wykorzystujesz tę opcję i przygotowujesz się do rozmowy rekrutacyjnej. Tym samym zaczynasz wizualizować sobie, jak będzie wyglądać rozmowa kwalifikacyjna i przyszła praca.

To dobrze, że potrafisz zwizualizować sobie ten cel, bo taka mentalna operacja stanie się dla Ciebie dosyć mocnym motywatorem do tego by osiągnąć Twoje zamiary. Co w tym złego? Nic! Idziesz na rozmowę kwalifikacyjną, a ona wygląda zupełnie inaczej, czujesz się bardzo niepewnie, zakładasz maskę bezpieczeństwa, podejmujesz decyzję, o której wcześniej nie było mowy w opisie stanowiska.

Kula u nogi na własne życzenie…

Dostajesz tę pracę, ale na innych zasadach, zaczynasz, ale nie odnajdujesz się w niej, stale szukasz tam potwierdzenia swojego opracowanego scenariusza, który niestety się nie sprawdził. I tak zaczynasz miesiące pracy męczącej, zjadającej Twój potencjał. Wewnętrzna niezgoda jest coraz większa, aż nagle mówisz stop, rezygnujesz. Traktujesz to jako porządną porażkę, stratę czasu, nerwów i czego tam jeszcze chcesz.

To nieprzyjemne doświadczenie niestety procentuje w Twojej świadomości na temat własnej skuteczności, samooceny i daje Ci ograniczające przekonania, co do Twojego życia zawodowego.

Blokada…

Identycznie było ze mną… idąc na przesłuchanie, byłem pewny tego, co wydarzy się krok po kroku. Później przeżywałem rozczarowanie, a to blokowało mój potencjał oraz możliwość do elastycznego działania i zrobienia z tej sytuacji wartości dla mnie – mojego myślenia o sobie, ale także dla zmiany znaczenia spotkania castingowego z reżyserem obsady.

Strzał w kolano na start!

Trzymając się jednego scenariusza od samego początku ograniczam własne możliwości oraz zawężam swój punkt widzenia. W zawężaniu perspektywy „pomaga” nam schemat, który usypia naszą czujność, mówiąc „jak tak zrobisz to masz sukces murowany, bo każdy tak robi i to się sprawdza, nie kombinuj”. Świetnym miejscem, w którym pozyskasz schemat jest szkoła – „proszę bardzo, otrzymujesz od nas wiedzę, dzięki której na pewno zdobędziesz swój cel to Ci w zupełności wystarczy”.

Takie było moje myślenie wtłoczone do głowy przez system edukacji. Raptem rzeczywistość okazała się nie do końca książkowa. A ja w ręku ze szkolnym scenariuszem słów „bo tak na pewno będzie, spokojnie”, patrzyłem jak uciekają mi niezwykłe okazje!

Dlaczego tak jest?!

Widzę tu dwóch głównych winowajców tego mechanizmu. Jeden wynika z drugiego. Kiedy skupiamy się wyłącznie na celu, zapominamy o drodze, która niekiedy staje się bardziej wartościowa od samego finału.

Przygotowując własną interpretację sceny miałem okazję wykonać kolejną próbę poruszenia swojej wyobraźni artystycznej. Podczas przesłuchania drogą było poznanie reżysera – nowy kontakt zawodowy i otrzymałem możliwość zmierzenia się z postawionym mi wyzwaniem zmiany interpretacji o 180 stopni.

Ja zapomniałem o drodze, widziałem już tylko finał. Stąd uruchomił mi się drugi winowajca, czyli blokada, brak elastyczności. Blokada ta spowodowała, że bardzo szybko zamknąłem swój punkt widzenia i zacząłem nadinterpretować to, co właśnie miało miejsce podczas postawionej prośby reżyserki. Pojawiły się następujące myśli: „na pewno jestem do bani i ona próbuje mnie pogrążyć, nie mam już szans, po co ja tu przyszedłem, już po ptakach”.

Spięcie mentalne spowodowało także spięcie fizyczne i by wyjść z tego z jakąś twarzą musiałem założyć maskę. Chyba potrafisz przewidzieć zakończenie tej opowieści, prawda? Na maskę założoną przeze mnie, jako Kamila, założyłem jeszcze maskę postaci – to była jedna wielka groteska.

Po czym podziękowano mi i z lekkim zażenowaniem pożegnaliśmy się z reżyserką obsady. Jak myślisz? Byłem z siebie dumny? Nie dość, że tak bardzo się tam wygłupiłem. Nie spełniłem scenariusza, który w mojej głowie zaczął żyć własnym życiem.

I najgorsze, musiałem rozprawić się z samym sobą. To co? To ja jestem tym aktorem, czy nie? A może to wszystko nie ma sensu?!

Opracowanie scenariusza ma sens jeśli…

I. Zwracasz uwagę na wartość drogi, nie ograniczając się tylko do osiągnięcia celu.

II. Zdajesz sobie sprawę z tego, że teoria jest ważna, ale bez doświadczania nie ma ona sensu.

III. Twój scenariusz zawiera sekcję pt. A co jeśli plan okaże się zupełnie inny? Co zrobię? Jak zadbam wtedy o siebie? Czy uznam to za porażkę?

IV. Wykształcisz w sobie umiejętność elastycznego podejścia do wyzwania, w którym wygrają dystans i wyobraźnia, a nie blokada i spięcie.

Masz w sobie gotowość na uelastycznienie swojego scenariusza?

Posłuchaj jako podcast w wersji audio: